,,Korona nigdy nie spadnie…”

Taką przyśpiewkę nie raz można było usłyszeć na spotkaniach Korony Kielce w meczach domowych ale także na wyjazdach, które nie zawsze szły po myśli piłkarzy i kibiców.

Mecz w Łodzi nie zapowiadał się zbyt entuzjastycznie ze strony podopiecznych Kamila Kuzery. Zespół z Kielc po porażce w Gliwicach oraz sromotnej klęsce z Lechem u siebie, musiał do samego końca walczyć o utrzymanie z mocniejszym przeciwnikiem, czyli zespołem Widzewa, który to noszony dopingiem był w lepszej sytuacji niż przyjezdni.

Mecz zaczął się fenomenalnie dla kielczan. W 5 minucie po strzale Dawida Błanika, a także niezawodnym w tym sezonie Petrova, wynik zmienił się na 0:1.

Ale cóż to był za mecz w wykonaniu Korony Kielce, doskonałe zwieńczenie tego emocjonującego sezonu.
Po strzelonym golu liczba akcji, strzałów, sytuacji bramkowych była ogromna.
W końcu po tak dużym szturmie, po wcześniejszym faulu, piłkę w pole karne ze stojącej piłki podał Błanik na głowę Piotra Malarczyka i po 40 minutach było już 0:2.
Korona nadal nie odpuszczała, grając do samego końca połowy.

Druga część meczu to znów dominacja gości. Nic się nie zmieniło w porównaniu do poprzedniej części spotkania. Znowu strzały, świetne rozgrywanie piłki. Brakowało tylko szczęścia, ponieważ wielokrotnie albo piłka uderzyła w słupek, w poprzeczkę lub brakowało zimnej krwi piłkarzom Korony.
W niektórych momentach to co robiła defensywa Widzewa można nazwać istnym kryminałem piłkarskim.

Potwierdzeniem tego może być bramka w 60 minucie gdzie Briceag w świetny wręcz sposób z lewej strony zagrał do Kuby Łukowskiego, który to znalazł się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie dobijając tym samym łodzian.

Do końca spotkania nie zmieniło się już nic.
To koniec sezonu 2022/23.
Korona zasłużenie utrzymuje się w ekstraklasie.
Więcej podsumowań tegoż sezonu w wykonaniu kieleckiej drużyny w innym artykule, który pojawi się już niebawem…

,,Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy…”

Fot. Ziemia Kielecka, archiwalne