Suzuki Arena nadal niezdobyta!

31 kolejka, Kielce, godzina 15.00.
O tej właśnie godzinie miało zacząć się spotkanie Korony Kielce z Rakowem Częstochowa. Kielczanie nadal walczy o utrzymanie, natomiast na przeciwległym biegunie stał Raków, który dziś mógł przypieczętować na Suzuki Arenie mistrzostwo Polski.

Faworyt tego spotkania był tylko jeden, czyli zespół gości. U podopiecznych Marka Papszuna pojawiło się zmęczenie, po ponad dwu godzinnym starciu z Legią Warszawa w finale Pucharu Polski.

Korona od początku rzuciła się na bramkę rywala, ale znowu brakowało tego ostatniego podania. Na boisku jak i na trybunach wrzało od pierwszych minut.

W 30 minucie Łukowski został sfaulowany przed polem karnym. Sędzia odgwizdał faul i sam poszkodowany wykonał rzut wolny, lecz piłka po strzale uderzyła w słupek.

Zaledwie kilka chwil potem jeden z defensorów Rakowa zagrał w polu karnym ręką. Gwizdek arbitra milczał, ale szczęście dla gospodarczy po analizie VARu został podyktowany rzut karny. Z ,,11″ metra uderzał Łukowski i w 34 minucie strzelił gola. Korona do przerwy prowadziła 1:0.

W przerwie spotkania jeden z kibiców Żółto-Krwistych ukradł flagę Medalików i odtąd nastroje, głównie na trybunach, sięgnęły zenitu, biorąc pod uwagę fakt, iż w drugiej połowie ową flagę spalono.

To rozwścieczyło fanów z Częstochowy, którzy rzucali krzesełkami w kierunku ochrony oraz policji, ta natomiast kierowała w ich kierunku gaz.

Drugi fragment spotkania to walenie głową w mur częstochowian. Za wszelką cenę chcieli wygrać to spotkanie,by przypieczętować mistrzostwo Polski już tej niedzieli. W 50 minucie Carlos Silva świetnie uderzył z ostrego kąta na bramkę, ale Zapytowski obronił strzał.

66 minuta strzał Tudora znów broni golkiper Korony, piłka trafia pod nogi Bartosza Nowaka, a ten uderzył w Miłosza Trojaka i w ten sposób uratował zespół Kamila Kuzery przed stratą bramki.

Końcówka to ogromna wręcz przewaga gości. W piątej minucie doliczonego czasu gry Zapytowski katastrofalnie podał piłkę do swojego kolegi z drużyny. Futbolówkę przejął jeden z pomocników Rakowa, który biegł jak tylko się dało, a podał wprost pod nogi Tudora na pustą bramkę. Ten jednak fatalnie przestrzelił i nie trafił gola na 1:1.

Mecz pełen emocji oraz wrażeń, zarówno na zielonej murawie, jak i wśród kibiców. Korona raczej utrzyma się w ekstraklasie, a tymczasem Rakowowi gratulujemy zdobycia mistrzostwa Polski. Artykuł został napisany jest po meczu Legii z Pogonią, gdzie padł wynik 2:1 dla Portowców co dało pierwsze w historii trofeum zespołowi spod Jasnej Góry.

Fot. Ziemia Kielecka