Twierdza Suzuki Arena nadal niezdobyta
,,Derby Barw” – takie miano nosi mecz Korony Kielce z Jagiellonią Białystok, który zapowiadał się arcyciekawie. Obie ekipy walczą o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Pierwszy gwizdek sędziego zabrzmiał po uprzedniej minucie ciszy dla byłego piłkarza klubu z Kielc Stanisława Rembosza.
Pierwszy niecelny strzał oddał Szykawka, lecz futbolówka minęła zbyt wysoko bramkę. W 18. minucie groźny strzał oddał skrzydłowy Jagi Priklyk, lecz na szczęście strzał gospodarzy był niecelny. Goście począwszy od 10. minuty prowadzili grę na połowie Kielczan, co rusz wychodzili z akcjami, auty blisko pola karnego, a także rzuty rożne poskutkowały strzałem defensywy z Białegostoku, ale owe uderzenie z bliska po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zostało zatrzymane.
- minuta to pierwsze celne uderzenie Korony Kielce, ale po nim piłka wyszła poza boisko. Egzekutorem od takich ,,petard” jest niezastąpiony Ronaldo.
W 35. minucie jeden z defensorów Jagi popisał się strzałem zza pola karnego, lecz chwilę później po rzucie różnym najlepszy strzelec Jagielloni Jesus Imaz pokonał Forenca.
Podopieczni Siemieńca nie oddali już do końca połowy inicjatywy i w dość dużym spokoju ,,dopchali” wynik do przerwy. Koronie brakowało przede wszystkim skutecznego wykorzystania okazji oraz braku podań, które mogłyby otworzyć drogę do bramki.
Po zmianie połów nastąpiły także zmiany w zespole obu drużyn. Po słabym występie Godihno, na murawę wszedł Podgórski, natomiast po stronie gości, Romanczuka zastąpił Kupisz.
Żółto-Krwiści wyszli z nową energią na drugą część gry. Dwa rzuty rożne, a także kilka dość groźnych strzałów to argumenty, które mogły przekonać do siebie kibiców, że już od pierwszych minut Korona walczy o zwycięstwo.
Tak naprawdę od 50. minuty mecz nie był porywający, zespoły nie chciały odkryć się tak, aby czy z kontrataku czy akcji boiskowych nie stracić gola.
Szykawka w 70. minucie znów uderzył nad bramką tak jak w pierwszej połowie. Była to jedyna okazja od kilkunastu minut dla
kielczan. Obu ekipom brakowało pomysłu na grę, a nawet na oddanie celnego strzału.
Po dośrodkowaniu w pole karne reprezentant Kanady, Dominick Zator, po strzale głową wyrównał wynik spotkania na 1:1 i od 79. minuty wisiał remis na tablicy wyników.
To niespodziewane podanie otworzyło na nowo widowisko, co poskutkowało dużymi emocjami w ostatnich minutach.
Korona wraz z Jagiellonią biły przysłowiową głowę o ścianę podczas końcówki. Rzuty rożne, dośrodkowania, niecelne podania lub błędy w przyjęciu.
Po rzucie różnym w samym końcówce spotkania, niezawodny Szykawka, strzelił na 2:1, po czym sędzia Szymon Marciniak po raz ostatni gwizdnął i skończył spektakl na Suzuki Arena.
Kolejny mecz za tydzień o 12.30 z Zagłębiem Lubin prowadzonym przez Waldemara Fornalika. Na obecny stan Korona ma 34 punkty i śmiało można powiedzieć, że nasza ekipa jest pewna utrzymania w lidze.
Fot. Ziemia Kielecka