Kielecki Rower Miejski już wystartował, ale wraz z nim problemy
Nie tylko oddanie Alei Solidarności miało odbyć się w czerwcu tego roku. W pierwszym miesiącu lata ruszyć miał także Kielecki Rower Miejski.
Jak nietrudno się domyślić, podobnie jak przytoczona droga, tak samo KRM nie był gotowy w terminie. W tym przypadku miasto użyło zapisów w umowie i nakładało kary za każdy dzień zwłoki. Za prawie 4 miesiące zwłoki może to być kwota od 40-50 tys. zł.
W końcu, 17 października pojawił się prezydent, nie na białym, tylko w barwach Kielc i nie koniu, tylko rowerze, który kazał czym prędzej rozpocząć działalność KRM.
Jak w większości nowych rzeczy w Polsce, także tutaj pojawiły się problemy początkowe, natury technicznej.
Dzisiaj wszystko funkcjonuje w miarę. Pojawili się pierwsi rowerzyści, którzy przetestowali nowe dwukołowce. Na pierwszy ogień poszedł klasyczny rower.
-Ogólnie jest dobrze. Jakie mistrzostwo świata to też nie jest, ale w końcu są. Zobaczę jak z elektrycznymi – tak pierwsze wrażenia z KRM opisał pan Jan.
Oprócz tego dostępne są elektryczne, tandemy i transportowe. W sumie to 250 pojazdów. Każdy z nich ma swój cennik. Dla zwykłego jest to 1zł/30 min, drugie 30 min kosztuje tyle samo, następna godzina to 2 zł. 3 h to już 3 złote, a 4 h i każda następna to 4 zł.
Zostawiać rowery należy w specjalnym miejscu. W mieście to 57 stacji. Budowa i zakup rowerów to koszt prawie 2.9 mln złotych z czego 85% kwoty to dofinansowanie z UE, a 5% z budżetu państwa. Obsługa programu na 4 lata to 800 tys. złotych ze środków miasta.
Choć projekt i wykonanie budziły kontrowersje to cieszy fakt, że nareszcie KRM został ukończony. To kolejny ekologiczny krok oraz ułatwienie dla mieszkańców i przyjezdnych.
Fot. Ziemia Kielecka